Coraz więcej osób zwraca uwagę na zawartość i składy kosmetyków. Jest to bardzo pozytywny trend, który jest także naszym głównym celem: budowanie świadomości konsumentów i pomoc przy wyborze wartościowych produktów do pielęgnacji. Jak powinniśmy czytać składy? Na co zwrócić uwagę przy wyborze kosmetyku? Czego kategorycznie unikać? Odpowiedź znajdziesz niżej. 🙂
Co w ogóle oznacza skrót INCI?
Skrót INCI (ang. International Nomenclature of Cosmetic Ingrediens) oznacza międzynarodowy system nazewnictwa składników, które zawarte są w danym produkcie kosmetycznym. Jednym z warunków dopuszczenia kosmetyku do sprzedaży jest umieszczenie takiego składu na etykiecie lub opakowaniu produktu. Jeżeli kosmetyk jest na tyle mały, że zapisanie składu na nim się nie zmieści, konieczne jest dołączenie ulotki lub broszury, która te niezbędne informacje będzie zawierać.
Jak odczytać skład?
Dla świadomego konsumenta, który chce dobrać odpowiedni kosmetyk do swojej cery, umiejętność ta może okazać się kluczowa. Poza tym, to istotny aspekt szczególnie wtedy, gdy jesteśmy uczuleni na jakiś składnik kosmetyku lub powoduje podrażnienia skóry.
Po pierwsze i chyba najważniejsze… Skład na etykiecie jest zapisany według kolejności zmniejszającej się zawartości składnika w kosmetyku. Uproszczając, pierwszego składnika jest w danym produkcie najwięcej i odpowiednio ostatniego – najmniej, nawet jeżeli jego ilości są niemal „mikroskopijne”. 😉
Ale niech kolejność nas nie zmyli! Nieprawdą jest, że składnik występujący pod koniec listy jest „bezwartościowy”, że w sumie to mogłoby go nie być. Bardzo możliwe, że jest to substancja, której niewielkie stężenie wystarczy, aby wykazywać odpowiednie działanie. Przykładem takich składników mogą być wszelkiego rodzaju kwasy – w dużych dawkach wywołałyby podrażnienia czy alergie, a w małych mogą działać z pożądanym efektem.
Składniki, których lepiej unikać
Niektóre składniki, które wciąż są dołączane do receptur budzą wiele kontrowersji i niepokoju wśród konsumentów. Jakie to substancje? Dlaczego warto ich unikać?
Olej mineralny i parafina
Są to substancje, które nie posiadają żadnych wartościowych właściwości pielęgnujących. Powstają w wyniku destylacji ropy naftowej. Występują dość często w kosmetykach, ponieważ… są tanie! Co więcej, nieźle wygładzają i wyrównują powierzchnię skóry. Przyznaję – pozostawiają na powierzchni skóry warstwę, która uniemożliwia parowanie wody, ale jednocześnie ją „zamyka”, a to prosta droga do wyprysków, trądziku, zaskórników i wszelkich innych zmian, których u siebie nie chcemy.
Silikony
Czyli bezbarwne oleje i woski. Dodawane są do kosmetyków, by nadać skórze gładkość, a włosom jeszcze dodatkowo miękkość. Ale jakim kosztem? Podobnym jak parafina i oleje mineralne – zatykają pory i zmiany zapalne mamy gwarantowane.
Parabeny
To potencjalnie rakotwórcze substancje, które przenikają do krwioobiegu. Często wywołują reakcje alergiczne. Zatem w jakim celu są w kosmetykach? Ponieważ zapobiegają rozwojowi grzybów i bakterii w samym kosmetyku umożliwiając np. dłuższą datę przydatności… Ale spokojnie! U nas ich nie ma! Radzimy sobie w inny sposób. 😉
„Pegi” i „Pepegi” (PEG i PPG) – glikole
Są to substancje, które także przenikają do krwioobiegu. Co więcej, mogą podrażniać skórę, powodować stany zapalne, wypryski i wysypki. Są emulgatorami, czyli umożliwiają łączenie się wody z olejami. Najczęściej występują w kosmetykach pieniących się, do mycia.
PEG to glikol polietylenowy, często znajdujący się w żelach pod prysznic i mydłach, ponieważ jest dodatkowo środkiem zwiększającym lepkość mieszaniny.
PPG to glikol polipropylenowy, substancja tworząca na powierzchni skóry film zapobiegający parowaniu wody. A teraz sprawdź też dezodoranty w sztyfcie i… pasty do zębów. 😉
Pamiętaj! Jeżeli masz jakieś pytania lub wątpliwości, zawsze możesz skorzystać z naszej pomocy. Chętnie odpowiemy na wszelkie pytania i dostarczymy solidną dawkę wiedzy z farmaceutycznego punktu widzenia.