Każdego dnia przybywa osób zainteresowanych naturalną pielęgnacją ciała, zdrowym stylem życia, czy też zdrowym odżywianiem. Wraz z rosnącą popularnością tych niewątpliwie pozytywnych zmian, wzrasta też ilość wszechobecnych haseł reklamowych, które mają zachęcić nas do danego produktu. Niestety wcale nie muszą być prawdziwe lub mimo przekazywanej nam prawdy, wprowadzają nas w błąd. Jak to możliwe?! Przyjrzyjmy się dokładniej kolejnym pomysłom producentów!
Kosmetyki zawierające CBD
Można z pewnością zauważyć, że produkty z symbolem konopi zalały rynek, a półki w sklepach stacjonarnych i internetowych wręcz się pod nimi uginają. Tylko na co, tak naprawdę, powinniśmy zwrócić uwagę, wybierając taki kosmetyk?
Najczęściej do formulacji kosmetyków wykorzystuje się olej z nasion konopi siewnej (Cannabis sativa Seed Oil), naszego rodzimego gatunku. W odróżnieniu od konopi indyjskiej (Cannabis indica) olej z konopi siewnych zawiera znikome ilości THC, czyli substancji mającej silne właściwości psychoaktywne. Sam olej z konopi jest cennym i wartościowym surowcem, który odżywia i korzystnie wpływa na skórę, a co najważniejsze – jest bezpieczny.
Na pewno nie raz spotkaliśmy się ze zwrotem CBD na opakowaniu kosmetyku. A co oznacza CBD? Jest to skrót określający kanabidiol, który otrzymuje się poprzez ekstrakcję z kwiatostanów konopnych. Jest to związek organiczny o dobroczynnych właściwościach, ale jednocześnie jest bardzo drogi – kilkadziesiąt miligramów za kilkaset złotych. Dlatego zwróć koniecznie uwagę, który składnik jest zapisany na etykiecie produktu. Kilkanaście złotych za krem z prawdziwym CBD jest niemalże niemożliwe, chyba że producent zdecydował się dokładać duże sumy do swojego biznesu… 😉
Kosmetyki przypominające wyglądem żywność
Kosmetyki o kształtach do złudzenia przypominających czekoladki, babeczki, jogurty czy lizaki, wskazują de facto na inne przeznaczenie kosmetyku niż jest w rzeczywistości. W związku z tym taki produkt może być uznany przez odpowiedni organ za imitację żywności. Szczególnie podatne na takie zabiegi producentów są oczywiście dzieci, dla których kolorowe, pięknie pachnące kosmetyki mogą być kuszącymi słodyczami. Nie muszę na pewno tłumaczyć, że spożycie takiego produktu przez dziecko może mieć poważne konsekwencje zdrowotne dla malucha, a w skrajnych przypadkach może doprowadzić nawet do uduszenia. Nadzór nad takimi produktami prowadzi Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Uznanie danego kosmetyku za niebezpieczną imitację żywności oceniane jest każdorazowo przy uwzględnieniu indywidualnych okoliczności konkretnej sprawy. Niezmiennie, producent zobowiązany jest ustawą do wprowadzania na rynek wyłącznie produktów bezpiecznych.
Czy kosmetyki, nawet te naturalne, mogą powstawać w warunkach domowych?
Często na opakowaniach niszowych kosmetyków możemy przeczytać ‘hand made’. Zwykle zwrot taki słusznie kojarzy się nam z czymś unikatowym, wyselekcjonowanym lub też limitowanym. Czy na pewno powinniśmy pozwolić sobie na uśpienie naszej czujności i nie poświęcić odrobiny naszej uwagi na etykietę i pochodzenie kosmetyku ?
Czysto teoretycznie mogą, ale z praktycznego punktu widzenia, może to być niezwykle trudne. Postępując zgodnie z prawem, podczas produkcji kosmetyku należy przestrzegać zasad dobrej praktyki produkcji. Takie wytyczne zawarte są w normie ISO 22716, która reguluje kosmetyczną działalność i nakłada ogrom obowiązków na producentów. Odnosi się do pracowników, pomieszczeń i urządzeń oraz surowców, produktów gotowych, i kontroli jakości. Stosowanie tej normy powinno też podlegać regularnym wewnętrznym audytom, a ponadto potrzebne są procedury postępowania w całym przebiegu procesu produkcji, zaczynając od stosowanych surowców, aż po wygenerowane odpady. Jak widać „gołym okiem”, w domu zachowanie wszystkich norm i procedur byłoby z pewnością ogromnym wyzwaniem.
Źródła: